RPRT #007

CISZAAAA!

Czołem!

Wyciszenie nastąpiło. No tak już mam, że po publikacji nowego albumu dopada mnie tzw. smuteczek. Jak człowiek siedzi w czymś tak długo, to po zakończeniu pojawia się pustka. Niby człowiek wie za co następnego się wziąć i ogólnie robi, bo trzeba, bo jeść musi (i nawet zamyka różne tematy), ale jakoś tak bez większego entuzjazmu, w ciszy. Są i rzeczy, które zawala, potem głupio, znów trzeba sobie wybaczyć. Znam tę sinusoidę nastroju doskonale, to nie moje pierwsze rodeo, wiem, że potrzeba czasu, żeby chemia w mózgu się wyrównała. Tak, czy siak, przypominam, że KDP 100+ do nabycia wyłącznie w sklepie wydawcy. Nieskromnie dodam, że warto, tym bardziej jeśli jesteście w posiadaniu pierwszego albumu (do kupienia już wyłącznie wersja w miękkiej okładce). To tłuściutkie w treściach rzeczy.

Okładki obu albumów z serii KDP.

A jak sobie KDP 100+ radzi wśród czytelników? Weszło? Nie weszło? Ha! Nie mam pojęcia! Oprócz ekipki z To Się Nie Sprzeda, która komiks wesoło odpakowała i Huberta Ronka, który polecił moją robotę w materiale wideo a następnie w tekście na łamach Blogu o komiksach nie znalazłem w internetach żadnej wzmianki o jakości samej publikacji. Jak wcześniej tutaj pisałem, jest to dla mnie sytuacja całkowicie spodziewana. Komiks nie został wydany przez dedykowanego medium wydawcy, więc przelatuje pod radarem środowiska.

Jest to, oczywiście, mocno średnie. Mniej hałasu, to mniej osób, do których informacja o publikacji trafi, mniejsza i wolniejsza sprzedaż dla wydawcy. Z drugiej strony wiem z doświadczenia, że hałas niekoniecznie na sprzedaż się przekłada. Np. o pierwszym tomie Czerwonego Pingwina z 2013 pisano wszędzie (zarówno w prasie i internetach) i pisano dobrze lub bardzo dobrze a nakład, raczej klasyczny biorąc pod uwagę warunki naszego ryneczku, skończył się po… 7 latach, po wydaniu drugiej części serii. Także bywa różnie.

Parę tygodni po publikacji albumu do sprzedaży trafił także najnowszy numer magazynu Relax (wyd. Labrum). Główny wariant okładki to moja robota. W środku czeka także na was pierwsza część Corpse de ballet, czyli nowej opowieści ze świata Czerwonego Pingwina. Tutaj także feedbacku nie doświadczyłem. Jeśli takowy nastąpił to pewnie gdzieś w komiksowych zakamarkach SM, z których się wypisałem z przyczyn, które poruszyłem w poprzednim wpisie. Kontynuację tej historii (trochę dłuższą) znajdziecie w kolejnym numerze.

Relax #49 (okładka).

Ukazały się także dwie publikacje związane z animowaną, pełnometrażową adaptacją komiksów Tadeusza Baranowskiego, czyli Smokiem Diplodokiem. Artbook i pełen Storyboard filmu, w którym znajdziecie sceny wycięte z samego filmu. Obie książki zaprojektował Tomasz Leśniak, czyli art director produkcji. W środku przeczytacie teksty reżysera i scenarzysty animacji, Wojtka Wawszczyka i masę, prawdziwą masę niesamowitych grafik, projektów przygotowanych na potrzeby animacji (Artbook) i absolutnie cudowny przekrój stylów rysunkowych, które pomogły stworzyć film (Storyboard). W obu publikacjach, wydanych przez Timofa, zobaczycie także moją robotę, która powstała w pierwszych latach pracy studia Human nad filmem.

Coś ode mnie. Fragment storyboardu i jedna z wizualek z pierwszych miesięcy pracy nad filmem.

Byłem i będę!

Odwiedziłem Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Było super i dziękuję organizatorom za zaproszenie, daliście z siebie wszystko i było to widać. Razem z Marcinem Łuczakiem, moją prawą ręką w Produkcie opowiedzieliśmy o kulisach powstania 24 numeru magazynu. Siadłem także przy stoliku na łącznie ponad trzy godziny (w dwóch turach, było zapotrzebowanie), wyściskałem masę ludzi. Potem przez tydzień gniłem przeziębiony, klasyk.

Odkąd po kilkuletniej przerwie znów zacząłem pojawiać się na conach i festach spotyka mnie mnóstwo małych gestów życzliwości i szacunku. Zaczęło się w Łodzi ponad dwa lata temu, kiedy podbijały do mnie nieznajome osoby w wieku naprawdę różnym, tylko po to, żeby uścisnąć dłoń, powiedzieć parę miłych słów o mojej robocie, czasami zrobić fotkę. Byłem tym początkowo mocno zdziwiony. Takie historie znałem dobrze ze stolików i spotkań, czyli miejsc, w których mogłem się ich spodziewać, ale teraz zdarzają się znienacka. To bardzo miłe i budujące. Taki sygnał, że te niemal trzy dekady przy biurku pozostawiły trwały ślad.

Do Poznania wrócę za półtora miesiąca na Pyrkon.

Do czytania!

W Poznaniu premierę miał nowy numer Zeszytów Komiksowych poświęcony postaci Bogusława Polcha. Jeśli siedzicie w komiksach bardziej i mocniej, to szczerze polecam ten periodyk. W temacie druku to najważniejsze miejsce, w którym przeczytacie fachowe teksty, gdzie piszący wychodzą daleko, daleko poza dość klasyczne dla szczególnie jutubowej krytyki: mnie się podobało, fajne rysunki. Na zaproszenie redakcji popełniłem do numeru gościnną grafikę (której oryginał, obok trzech innych prac, będziecie mogli nabyć w Krakowie w czasie kolejnej odsłony akcji Kup Ten Art, towarzyszącej Małopolskiemu Festiwalowi Komiksu, który odbędzie się w dniach 31 maja - 1 czerwca).

Fragment pracy dla Zeszytów Komiksowych #39 (technika: tusz, Ecolina, markery Copic).

Przy okazji Krakowa. W Bunkrze Sztuki od 30 kwietnia możecie wpaść na wystawę W szerokim kadrze. Komiks polski po transformacji. Znajdziecie tam i moją robotę a także ściankę z bohaterami Osiedle Swoboda z ławeczką, na której możecie spocząć. Spoczywanie to czynność, do której ławeczki są wręcz stworzone. Kto je wymyślił? Nie wiem.

W kwestii dobrych, kąśliwych tekstów i wywiadów w internetach odsyłam Szanownych na profil ACAB (oczywisty skrót od All Comics Are Beautiful) Łukasza Mazura na FB. Łazur drąży i kąsa tam, gdzie należy. Z kolei w nadal świeżym i budującym markę serwisie Komiksopedia znajdziecie sporo dobrych, przekrojowych tekstów (np. taki, albo taki a jest więcej, pogrzebcie). Od czasu powstania serwisu jestem pod nieustannym wrażeniem, że ekipie się chce. W temacie komiksowych niusów najczęściej wpadam na Blog o komiksach. Te strony odświeżam sobie niemal codziennie, odkąd… No, nie mam konta na FB (przez co ciężej czyta się np. ACAB-a, ale nie jest to niemożliwe). Wszystko to dobra robota, oby trwała jak najdłużej!

Do oglądania!

Pojawił się nowy kanał na YT o komiksach. Tomasz Kołodziejczak jakiś czas temu rozstał się z Kanałem Fantastycznym i poszedł na swoje (?). Schludne studio (wynajęte od spółki byłego pisowskiego propagandysty, u którego Tomasz zresztą gościł po otwarciu projektu), w końcu dobrze zgrany dźwięk - Otwarte Komiksy są aktualnie najprofesjonalniej wyglądającym kanałem o komiksach w lokalnych jutubach. Nie mam pojęcia, czy to autentycznie solowy projekt (w komunikacji z widzami używana jest forma mnoga) czy to kolejna produkcja w portfolio Endframe Media (nazwa Otwarte Komiksy nawiązuje do prowadzonej przez Ziemca Otwartej Konserwy), może kiedyś się dowiem.

A jak same Otwarte Komiksy się prezentują? A dobrze się prezentują! Z Kołodziejczakiem znamy się od lat, lubimy się, politycznie i światopoglądowo różnimy się, jasne, ale łączą nas komiksy. A te Tomasz kocha całym sercem i lubi (i umie) o nich opowiadać ciekawie, włączając do dyskusji sporo osób, o czym świadczy mocne zaangażowanie komentujących. Wśród nich przeważają miłośnicy klasyki lat 80-tych, ale Tomasz sporo opowiada o publikacjach współczesnych i najnowszych, więc furtka została otwarta. Czy czytelnicy, których miłość do komiksu kończy się na Thorgalu postanowią przez nią przejść? Mam taką nadzieję, bo czeka ich piękny i bogaty świat.

I to wszystko tym razem. Postaram się wrzucić kolejny wpis za tydzień. Raz, że będzie o czym, dwa, że zbliża się Komiksowa Warszawa.

Pamiętajcie, że na bieżąco publikuję to i owo na moim profilu na Bluesky, gdzie zapraszam.

Do następnego!

Śledziu